poniedziałek, 21 stycznia 2013

21 stycznia 2013


Jestem jak dziecko, które uczy się chodzić. Moje kroki są bardzo niepewne i stosunkowo małe. Często kończą się niebolesnym upadkiem na pupę.
Pewnie czuję się tylko w otoczeniu ludzi, którzy podtrzymują mnie, pomagają iść dalej. Dzięki nim łapię równowagę i mogę przejść 5,6 kroków do przodu. Lecz, gdy znika pomocna dłoń znów słychać ciche „bum”, jakie wydaje moje ciało uderzając o ziemie. Tak jestem dzieckiem, które nie razi sobie z najprostszymi czynnościami.
Kiedyś stanę o własnych siłach. Pójdę przed siebie. Złapię równowagę i już nigdy więcej nie upadnę. Będę na tyle silna, by nie bać się ryzyka i zaglądnąć do każdej szuflady i szafki w pokoju. Będę uczyć się na własnych błędach. Czasami poparzę palce o gorący piec, podrapię kolana próbując wspiąć się na kolejne drzewo. Nie raz popłynie łza i krew. Będę miała siniaki i blizny, z którymi będę dumnie kroczyć przez podwórko między innymi.  

‘Czasem lubię przytknąć do skroni swoje palce imitujące ich kształtem kształt broni?’

‘Dziś nie wiem sam, czy kiedyś będę szczęśliwy, czy zdechnę smutny jak teraz, lecz wiem, bo przekonałem się nie raz, że nie ma co wychodzić z kina, póki trwa seans…’





1 komentarz:

  1. Jak to mówią "życie jest po to, żeby walczyć". Całkowicie się z tym zgadzam, nie można się poddawać. Ciekawy wpis, daje do myślenia :)
    Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń