czwartek, 17 października 2013

17 października 2013

Katar, kaszel, miliony chusteczek. Jesień mnie dopadła, przeżuła i wypluła na chodnik wielkiego miasta.
Biegam z wykładu na zajęcia, z zajęć do domu, z domu na pociąg, z pociągu na wykład. Liczę nieistniejące siły w sworzniach. Tworzę przekroje wyrobisk górniczych. Kupuję mamy Czech (wioska w dolnośląskich). Biegam na piwo z kolegami. Gotuję obiady. Czytam książki w tramwaju.
Za dużo myślę. Za mało kocham. Za dużo płaczę. Za mało sypiam. JESTEM WREDNA ZOŁZA.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz